Lekarz ma obowiązek wykonywać zawód, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób, zgodnie z zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością.

Wynika to wprost z art. 4 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty.

Brak należytej staranności lekarza

Z przepisem tym wyraźnie koreluje art. 8 Kodeksu Etyki Lekarskiej, który stanowi, że lekarz powinien przeprowadzać wszelkie postępowanie diagnostyczne, lecznicze i zapobiegawcze z należytą starannością, poświęcając im niezbędny czas.

Czytaj dalej >>>

Chelatacja EDTA Chelatacja EDTA jest nieoperacyjną metodą rozpuszczającą blaszki miażdżycowe w naczyniach krwionośnych, którą od wielu lat stosuje się na świecie w profilaktyce i leczeniu chorób sercowo – naczyniowych. Terapia polega na wprowadzeniu w postaci kroplówki syntetycznego aminokwasu EDTA”. Powyższe informacje możemy przeczytać na jednej z wielu stron internetowych zawierających odnośniki do placówek medycznych, które stosują wspomnianą metodę.

Chelatacja EDTA

Lista chorób, przy których zabiegi chelatacji – jak zapewniają jej propagatorzy – mogą pomóc, jest naprawdę imponująca. Są to: choroba wieńcowa, udar mózgu, depresja, choroby Alzheimera i Parkinsona, zespół wypalenia i przewlekłego zmęczenia, przewlekłe infekcje bakteryjne i wirusowe, trudne do opanowania grzybice, astma oskrzelowa, łuszczyca, choroba zwyrodnieniowa stawu biodrowego. Chelatacja ma pomagać nawet ludziom z rodzinnym obciążeniem chorobą nowotworową. Zalecana jest także czującym się zdrowo osobom w wieku 40-50 lat w ramach profilaktyki geriatrycznej i nowotworowej.

Problem w tym, że zgodnie ze stanowiskiem Naczelnej Rady Lekarskiej Nr 15/09/V z dnia 6 listopada 2009 roku  stosowanie chelatonów jest wskazane zgodnie z dowodami naukowymi przede wszystkim w ostrych zatruciach metalami, zaś na na inne zastosowanie chelatonów nie ma naukowych dowodów. „Notowane są natomiast  ciężkie działania niepożądane (łącznie ze zgonami), które występują szczególnie po zastosowaniu chelatonów w innych sytuacjach niż wskazane wyżej” – stwierdzono w powyższym stanowisku. Zdaniem Naczelnego Rady Lekarskiej,  stosowanie chelatacji w celach inne niż wspomniane, a także angażowanie się w popularyzację tej metody w takich sytuacjach stoi w sprzeczności z Kodeksem Etyki Lekarskiej stanowiskiem Naczelnej Rady Lekarskiej Nr 24-02-IV z dnia 8 listopada 2002 roku w sprawie tzw. medycyny alternatywnej.

Odpowiedzialność za stosowanie chelatacji

Czym zatem grozi stosowanie chelatacji przez lekarzy w celach innych niż odtruwanie organizmu z metali ciężkich?

Mogła się o tym  niedawno przekonać lekarka z Poznania Marlena K., która została obwiniona przed sądem dyscyplinarnym o stosowanie nienaukowej metody leczenia miażdżycy w postaci chelatacji. Pani doktor stosowała wspomnianą terapię przez osiem lat.

Sąd lekarski I instancji początkowo uniewinnił lekarkę, jednak po odwołaniu się rzecznika dyscypliny zawodowej, uznał winę Marleny K. i stwierdził naruszenie art. 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej. Przepis ten stanowi, że lekarz nie może posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub niezweryfikowanymi naukowo.  W konsekwencji Sąd ukarał Marlenę K. naganą.

W dniu  2 marca 2017 roku Naczelny Sąd Lekarski utrzymał w mocy orzeczenie sądu I instancji. Ponadto przyjął, że działanie lekarki było sprzeczne z art. 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty,  gdyż lekarz ma obowiązek wykonywać zawód, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób.

W skardze kasacyjnej obrońca obwinionej argumentował, że sporna metoda jest terapią przyszłości, stosowaną od lat w innych krajach, nadto, że spośród przesłuchanych przez prokuraturę 72 pacjentów, nikt nie skarżył się na jej szkodliwość.

Oddalając skargę kasacyjną obrońcy obwinionej, Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 8 lutego 2018 roku sygn. akt SDI 114/17 wskazał, że KEL zakazuje stosowanie metod nie zweryfikowanych naukowo, a taki charakter chelatacji potwierdziły trzy opinie biegłych. Sąd przypomniał, że obwinionej nie zarzucono, że stosuje metody szkodliwe czy bezwartościowe, ale, że łamie standardy etyki, które nakazują leczenie metodami naukowo potwierdzonymi.

  W ubiegłym tygodniu lokalne media informowały o skierowaniu do Sądu Rejonowego w Puławach aktu oskarżenia przeciwko Marii K., która jako pielęgniarka Centrum Dializ w Puławach doprowadziła do nieumyślnego spowodowania śmierci pacjenta.

  W czerwcu 2015 roku 64-letni pacjent poddany został dializie w puławskim Centrum Dializ. Podczas zabiegu najprawdopodobniej doszło do usterki aparatury i rozszczelnienia układu pompującego krew. W trakcie dializy chory zasłabł. Natychmiast trafił do szpitala w Puławach, jednak lekarzom nie udało się go już uratować.

  Zdaniem śledczych odpowiedzialna za zdarzenie jest pielęgniarka, która źle połączyła końcówki linii dializacyjnej, co doprowadziło do rozłączenia przewodów, a w konsekwencji do śmierci pacjenta. Opisany przypadek skłonił mnie do opublikowania wpisu o odpowiedzialności innych pracowników służby zdrowia.

  Współczesne leczenie pacjenta  w warunkach szpitalnych wiąże się z zaangażowaniem nawet kilkudziesięciu osób zatrudnionych w  danej placówce medycznej. W nagłych przypadkach chorym zajmuje się w karetce lekarz i ratownik medyczny, w dalszej kolejności pracownicy SOR, personel oddziału, na którym pacjent zostaje umieszczony, nie zapominając o specjalistach konsultujących dany przypadek.

  W razie wystąpienia zdarzenia medycznego skutkującego śmiercią lub uszczerbkiem na zdrowiu, powstaje konieczność ustalenia, czy konkretna osoba z personelu medycznego ponosi za to odpowiedzialność, jak również na jakim etapie procesu leczenia pojawiły się ewentualne uchybienia. Błąd medyczny lub naruszenie praw pacjenta wiąże się bowiem z określonym zachowaniem pozostającego w sprzeczności z aktualnym stanem wiedzy medycznej, wolą lub sferą uprawnień p0krzywdzonego.

  Za popełniony błąd lub naruszenie praw pacjenta zarówno pielęgniarka, położna, jak i ratownik medyczny ponoszą odpowiedzialność na podobnych zasadach jak lekarze. Oprócz odpowiedzialności dyscyplinarnej ponoszonej przez sądem danej profesji medycznej, ponoszą również odpowiedzialność cywilnoprawną, jak również karną. Wynika to z faktu znacznej samodzielności tych zawodów w zakresie udzielania świadczeń medycznych, szerokiego spektrum wykonywanych czynności, ustawowego obowiązku wykonywania tych profesji zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, konieczności przestrzegania praw pacjenta i obowiązku doskonalenia zawodowego.

  Wykonywanie powyższych zawodów polegać może m.in. na realizacji zaleceń lekarskich w procesie diagnostyki, leczenia i rehabilitacji. Hierarchia służbowa może mieć znaczenie przy ustaleniu osoby odpowiedzialnej za uchybienie – wykonujący zalecenia lekarza pielęgniarka, położna, ratownik medyczny nie ponoszą odpowiedzialności za niewłaściwą diagnozę postawioną przez lekarza lub zalecone przez niego czynności terapeutyczne. Mimo nadrzędnej roli lekarza w procesie leczenia nie możemy wykluczyć jednak odpowiedzialności innych zawodów medycznych za błędy, które pojawiają się przy wykonywaniu zaleceń lekarza.

 Udzielanie całodobowych świadczeń zdrowotnych polega na zabezpieczeniu dostępu do tych świadczeń przez całą dobę. Do czasu wydania przywołanego poniżej wyroku NSA z dnia 14 listopada 2017 roku sygn. akt II OSK 1929/17, wątpliwości podmiotów leczniczych budziła kwestia, czy  dana placówka winna zagwarantować całodobowy nadzór lekarski, czy może wystarczająca w tym zakresie jest stała opieka pielęgniarek przy jednoczesnym zapewnieniu opieki lekarskiej w określone dni tygodnia.

  Do podejrzenia naruszenia zbiorowych praw pacjentów doszło w podmiocie leczniczym z woj. mazowieckiego, prowadzącym zakład opiekuńczo-leczniczy, w którym przebywali pacjenci w wieku starszym z wielochorobowością.

  Kontrola wojewody wykazała, że pierwsze piętro zajmowali głównie chorzy z zespołami otępiennymi, wymagający ciągłego nadzoru, opieki i pielęgnacji, a piętro drugie cukrzycy, przewlekle chorzy na serce, po udarze mózgu czy z chorobą Parkinsona. Sama placówka przyznała, że wielu z nich nie było nawet w stanie udzielić świadomej zgody na konkretne leczenie. Rzecznik Praw Pacjenta uznał, że brak lekarza, który przez całą dobę monitorowałby stan ich zdrowia, nadzorując proces leczenia i zapewniając jego ciągłość, jest zbiorowym naruszeniem praw pacjenta, o którym mowa w art. 8 ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta.

  W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie na decyzję Rzecznika Praw Pacjenta, placówka podniosła, że z obowiązujących przepisów nie wynika, by musieli zapewniać opiekę lekarską przez całą dobę.  W dalszej kolejności podmiot leczniczy tłumaczył, że zatrudnia jedynie czterech lekarzy, a współpracuje z kolejnymi pięcioma. Zapewnił również, że do pacjentów, których stan zdrowia się pogorszył, zakład wielokrotnie wzywał pogotowie ratunkowe.

  WSA nie uwzględnił zarzutów placówki, przyznając rację Rzecznikowi Praw Pacjenta. W orzeczeniu wskazano, że z regulaminu organizacyjnego placówki wynik aorganizowanie przez podmiot całodobowej opieki. Jednak nie jest to opieka sprawowana przez lekarzy. Nadzór lekarski jest zapewniony jedynie raz w tygodniu. Sąd przypomniał, że zgodnie z przepisami ustawy o działalności leczniczej świadczenia zdrowotne to działania służące zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz inne działania medyczne wynikające z procesu leczenia lub przepisów odrębnych regulujących zasady ich wykonywania. W definicji tej mieszczą się świadczenia udzielane przez lekarzy i nie można stwierdzić, że zakład opiekuńczo-leczniczy nie musi zapewniać dostępu do ich opieki przez całą dobę.

   Naczelny Sąd Administracyjny oddalając skargę kasacyjną placówki podkreślił, że zakład opiekuńczo-leczniczy będący formą stacjonarnego i całodobowego świadczenia zdrowotnego innego niż szpitale nie może wyłączyć ze swojego zakresu działania, działania służącego zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawy zdrowia. Świadczenia szpitalne obejmują te, które nie mogą być realizowane w ramach innych stacjonarnych i całodobowych świadczeń zdrowotnych. Tam zatem gdzie nie zachodzi konieczność całodobowego kompleksowego świadczenia zdrowotnego, świadczenia zdrowotne mogą być udzielane w zakładzie opiekuńczo-zdrowotnym, a to oznacza, że konieczne jest zapewnienie opieki lekarskiej. Opieka pielęgniarek, nie może stanowić wypełnienia prawa pacjenta do ochrony zdrowia. Uchylenie się przez podmiot leczniczy od zapewnienia prawa pacjenta do ochrony zdrowia przez udzielenie świadczenia zdrowotnego przez lekarza stanowi naruszenie praw pacjentów.

Podstawa odpowiedzialności gwaranta

Michał Badowski29 grudnia 2017Komentarze (0)

   Podstawą odpowiedzialności lekarza za występek narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 160 Kodeksu karnego) jest już samo zobowiązanie się udzielania świadczeń zdrowotnych.  Zobowiązanie gwaranta, a więc lekarza, na którym ciąży szczególny obowiązek opieki nad pacjentem może wynikać ze stosunku pracy, umowy cywilnoprawnej, czy wreszcie może mieć źródło w umowie zawartej bezpośrednio z pacjentem (wezwanie lekarza i przyjazd do miejsca zamieszkania chorego).

   Zasadniczo lekarz gwarant nie może odmówić udzielenia pomocy pacjentowi, nawet jeżeli jej udzielenie wiązałoby się z narażeniem życia lub zdrowia. Nie oznacza to jednak, by lekarz miał obowiązek podejmowania wszelkich działania – w tym obarczonych wysokim ryzykiem dla jego własnego życia i zdrowia (przykład z piśmiennictwa – wejście do płonącego domu).

   W tym miejscu pojawia się pytanie, czy odpowiedzialność lekarza gwaranta musi opierać się na popełnieniu przez niego błędu diagnostycznego czy innego błędu medycznego. Jak przekonuje orzecznictwo, odpowiedź na to pytanie nie wpisało się w kanon „oczywistej oczywistości”, skoro Sąd Najwyższy musiał wypowiedzieć się na ten temat. Przywołajmy zatem kazus z życia wzięty.

   W maju 2006 roku kapitan rezerwy J.K., pełniąc służbę dyżurnego lekarza SOR Wojskowego Szpitala, przyjął szeregowego L.M., który miał skierowanie na oddział ortopedyczny. J.K. zlecił wykonanie badania CRP krwi pacjenta (marker reakcji zapalnej – białko ostrej fazy), a następnie nie zapoznał się z wynikiem CRP krwi pacjenta, którego wartość wynosiła 410 mg/l oraz nie przekazał wyniku tego badania i zastosowanej wobec pacjenta tlenoterapii przyjmującemu pacjenta ortopedzie.

   Z dokumentacji medycznej pokrzywdzonego wynikało, że stwierdzono u niego zmiany w morfologii, powiększoną śledzionę, małopłytkowość, podwyższoną temperaturę. Powyższe symptomy wskazywały na to, że pacjent powinien być diagnozowany w kierunku SIRS.

   Lekarz J.K. nie przeprowadził wymaganego badania RTG płuc i nie poinformował pacjenta o wynikach wcześniej przeprowadzonych już badań krwi oraz USG, a także nie zapoznał się z wynikami badań już zleconych (badanie CRP krwi wskazujące na rozwijający się stan zapalny).

    Z kolei ortopeda A.J., który przyjął pacjenta w dalszej kolejności odmówił jego hospitalizacji.

   Powyższe zaniechania przyczyniły się do utrudnienia i opóźnienia postawienia prawidłowego rozpoznania, a w rezultacie do opóźnienia włączenia odpowiednia leczenia. W związku z czym lekarzom J.K. i A.J. postawiono zarzut y narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

   W pierwszej instancji lekarz J.K. został uniewinniony, wyrok ten został utrzymany w mocy przez Sąd odwoławczy. Sądy obydwu instancji w pełni podzieliły jedną z dwóch konkurencyjnych opinii biegłych, w której stwierdzono, że jakkolwiek po stronie tego lekarza dopatrzono się nieprawidłowości w postaci zaniechania, to nie nosiły one znamion błędu medycznego czy diagnostycznego. Za ten stan rzeczy wyłączną winę ponosił ortopeda A. J., który dopuścił się błędu diagnostycznego. W ocenie tego zespołu biegłych błędu w sztuce lekarskiej nie dopuścił się oskarżony J. K., bowiem jego rola, jako lekarza dyżurnego SOR w diagnozowaniu i podejmowaniu decyzji, była podrzędna i ograniczona, gdyż pokrzywdzony posiadał skierowanie na ortopedię i lekarz ortopeda podjął decyzję o odmowie jego hospitalizacji.

   Uchylając obydwa wyroki Sąd Najwyższy podkreślił, że odpowiedzialność lekarza gwaranta na płaszczyźnie art. 16o Kodeksu karnego nie musi polegać na popełnieniu przez niego błędu diagnostycznego lub innego medycznego. Mogą to być różne inne podejmowane lub zaniechane przez niego czynności, narażające człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (wyrok SN z dnia 3.09.2013 roku sygn. WK 14/13).

   Reasumując, dla przypisania lekarzowi popełnienia przestępstwa z art. 160 k.k. bez znaczenia pozostaje okoliczność, że pacjenta później badał inny lekarz, który dopuścił się błędu diagnostycznego. Z faktu, że pokrzywdzony pacjent posiadał skierowanie do lekarza ortopedy, który badał go jako ostatni i on to odmówił hospitalizacji, nie można było wyprowadzać automatycznie tak daleko idących wniosków jak uczyniły to Sądy obu instancji. Oskarżonemu J.K. nie można byłoby postawić jakiegokolwiek zarzutu, gdyby prawidłowej analizie i ocenie poddane zostało jego postępowanie w procesie diagnozowania pokrzywdzonego na SOR, zanim został on przekazany lekarzowi ortopedzie.