Nierzadko zabieg medyczny jest sumą działań podjętych przez kilka osób, podporządkowanych jednemu celowi, jakim jest najczęściej ratowanie życia lub zdrowia ludzkiego. Niepowodzenie zabiegu jako następstwo niestaranności po stronie jednej z tych osób nie powoduje automatycznie odpowiedzialności karnej wszystkich lekarzy zaangażowanych w tę czynność leczniczą, o ile brak było między nimi wyraźnego uzgodnienia co do zachowania nieostrożnego lub naruszającego zasady wiedzy i praktyki medycznej. Powyższą kwestię obrazuje stan faktyczny prawomocnie zakończonej sprawy.
W sierpniu 2007 roku do jednej z warszawskich klinik na zaplanowany zabieg stomatologiczny w znieczuleniu ogólnym zgłosili się rodzice ze swoim niespełna 4-letnim synem. Próby leczenia podejmowane były w kilku gabinetach stomatologicznych, jednak bezskutecznie, wobec braku współpracy dziecka z lekarzem dentystą.
W przeddzień zabiegu przeprowadzono konsultację, a rodzice wyrazili zgodę na zabieg. Wywiad ogólny został zebrany – odpowiednia ankieta dotycząca stanu zdrowia dziecka została wypełniona przez jego matkę. W świetle zgromadzonych danych brak było przeciwwskazań do znieczulenia ogólnego.
Podczas konsultacji stwierdzono obrzęk prawego policzka i zalecono antybiotyk. Następnego dnia małoletniego pacjenta poddano znieczuleniu ogólnemu, ordynując leki anestetyczne, tlen, podtlenek azotu, środek przeciwbólowy, jak również kroplówkę z glukozą.
Przeprowadzono leczenie zachowawcze zębów 61, 63, 64, 65, a nadto wykonano ekstrakcję zębów 53, 52, 51, 62 i 84. Po upływie 45 minut, w trakcie trwania zabiegu stomatologicznego pojawiały się u pacjenta zaburzenia rytmu serca oraz stwierdzono u niego wzrost temperatury do 37,4 stopnia Celsjusza.
Sięgnięto więc po atropinę, jednak jej efekt terapeutyczny okazał się krótkotrwały. Saturacja krwi zaczęła maleć, lekarz anestezjolog zauważył sztywność mięśni kończyn dolnych i nieanatomiczne ułożenie stóp pacjenta. W tym czasie temperatura ciała osiągnęła poziom 40 st. C.
Pomimo stosowania zimnych okładów doszło do zatrzymania akcji serca. Anestezjolog zaczął podejrzewać hipertermię złośliwą, wezwano pogotowie ratunkowe i rozpoczęto czynności resuscytacyjne. Kontynuował je zespół pogotowia ratunkowego, jednakże wobec ich nieskuteczności, stwierdzono zgon dziecka.
Przeprowadzona sądowolekarska sekcja zwłok oraz wyniki badań dodatkowych dały podstawy do ustalenia, że zgon nastąpił w wyniku wstrząsu, do którego doszło najprawdopodobniej na tle hipertermii złośliwej.
Powołani przez prokuraturę biegli ustalili, że niezależnie od zgonu pacjenta, sam zabieg stomatologiczny został przeprowadzony prawidłowo, zgodnie z przyjętymi zasadami. Postępowanie anestezjologiczne w zakresie doboru leków i rodzaju znieczulenia było dopuszczalne dla tego rodzaju zabiegów.
Biegli podkreślili, że przebieg schorzenia u dziecka był bardzo gwałtowny i powikłany szybkim zatrzymaniem serca, co praktycznie uniemożliwiło skuteczne leczenie. Zastrzeżenie biegłych wzbudziło natomiast postępowanie anestezjologa po wystąpieniu powikłań w trakcie znieczulenia. Przyjęto bowiem, że lekarz pomimo podejrzenia po znieczuleniu, że ma do czynienia z hipertermią złośliwą, nie podjął próby zdobycia leku, stosowanego w tego typu przypadków (Dantrolen).
Szanse pacjenta na przeżycie mogły zwiększyć niezwłoczne podjęcie próby uzyskania brakującego leku i wdrożenie terapii i wdrożenie leczenia. Zaniechanie tej próby naraziło pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przy założeniu, że istniałaby realna możliwość dostarczenia leku przed wystąpieniem nagłego zatrzymania krążenia. Rzecz w tym, że wspomniany lek nie znajdował się na stanie gabinetu stomatologicznego w chwili zabiegu, zaś zgodnie z opinią krajowego konsultanta anestezjologii, rezerwa tego leku była zabezpieczona na terenie dwóch jednostek Akademii Medycznej, nikt jednak nie skontaktował się z nimi w celu uzyskania medykamentu. W rezultacie postępowanie karne skoncentrowało się jedynie wokół anestezjologa.
Wyżej opisany przypadek potwierdza zasadę indywidualizacji odpowiedzialności karnej (indywidualizacji winy). Zgodnie bowiem z art. 20 Kodeksu karnego każdy ze współdziałających w popełnieniu czynu zabronionego odpowiada w granicach swojej umyślności lub nieumyślności niezależnie od odpowiedzialności pozostałych osób. Reasumując, brak należytej staranności jednego z kilku lekarzy uczestniczących w zabiegu, nawet w ramach współdziałania, nie może przesądzać o odpowiedzialności karnej pozostałych.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Ciekawy komentarz. Ciekawiłoby mnie jak w praktyce orzeczniczej jest traktowana sprawa błędu organizacyjnego, np. stwarzanie ryzykownych warunków pracy dla personelu.
Regułą jest, że dyrekcja jeśli tylko może, przerzuca w przypadku błędu całą winę na personel…
Dziękuję za komentarz i poruszenie dość istotnej kwestii. Zjawisko, o którym Pan wspomina, zasługuje na omówienie w kontekście praktyki orzeczniczej w odrębnym wpisie. Jeśli miałby Pan jednak pytania w indywidualnej sprawie, zapraszam do kontaktu z kancelarią.